(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura
Dawid ma rodzinę. I Dawid ma raka. Jak jego najbliżsi radzą sobie z jego chorobą? Kto zamyka się w sobie, a kto planuje złapać duszę w siatkę na motyle? W Kiedy Dawid stracił głosJudith Vanistendael pokazuje relacje rodzinne i trudne uczucia w obliczu zbliżającej się śmierci, w wywiadzie opowiada o swoim postrzeganiu komiksu jako środka wyrazu…
Olga Niziołek: Spotkałam się ostatnio z opinią, że komiksy rzadko wywołują u czytelnika emocje, ponieważ jest w nich pokazane tak wiele, że nie ma miejsca na własną czytelniczą interpretację. Jak Pani jako autorka powieści graficznych to widzi?
Judith Vanistendael: Uważam, że takie postrzeganie komiksu jako medium jest całkowicie błędne i ograniczone. W przypadku każdego środka artystycznego, malarstwa, literatury, muzyki, komiksów czy innych, zadaniem artysty jest grać na publiczności jak na dobrej wiolonczeli. Trzeba poruszyć właściwą strunę, wprawić kogoś w drżenie i wprowadzić w uniesienie. Za pomocą każdego medium można pokazać zbyt wiele, przez co dzieło staje się powierzchowne, przewidywalne i nudne. Można też pokazać za mało i dzieło staje się nie do zgłębienia, niezrozumiałe i mętne. Artysta porusza się po cienkiej linii między „za dużo” i „za mało”.
Komiks, czyli ciągła opowieść prowadzona za pomocą obrazu i tekstu, to wyłącznie środek ekspresji, tak jak każde inne medium. Wśród komiksów są dzieła o prawdziwie szekspirowskiej jakości, ale są też bardzo kiepskie. Niestety, w przypadku komiksów można znaleźć głównie sporo śmieci. Nie dlatego, że to komiksy – dlatego, że autorowi/ rysownikowi/ scenarzyście nie udało się za pomocą tego gatunku stworzyć arcydzieła.
Muszę jednak przyznać, że komiks jest wyjątkowo trudnym medium, aby za jego pomocą grać na uczuciach, bo trzeba w pojedynkę przekształcić i obraz, i język tak, aby powstała całość, która dotknie duszy. Trzeba więc przemówić do dwóch obszarów w mózgu – odpowiedzialnego za język i za obrazy. A to jest bardzo trudne. Komiks zmaga się także z historią kiczu, udziecinniania, maczyzmu… Komiks bywa błędnie traktowany jako gatunek literacki.
Poza tym nie ma u mnie dużych przestrzeni , które mogłyby wizualnie imponować, czytelnik może w każdej chwili odłożyć książkę. I nie ma ruchomych obrazów ani muzyki jak w filmie.
Opowiedzenie historii za pomocą obrazów i słów może jednak przynieść sztukę absolutną, wielką i głęboko emocjonalną.
Być może osoba, o której wspominasz, powinna po prostu przeczytać Kiedy Dawid stracił głos. Stwierdziłam już, że prawie wszyscy płaczą przy tej książce.
Albo Maus, ten komiks powala mnie za każdym razem.
Kiedy Dawid stracił głos doczekał się wydania w języku angielskim, koreańskim, hiszpańskim… Jaki był odbiór książki w tak różnych krajach? Co jest Pani zdaniem uniwersalne w tej opowieści?
Moja książka jest przede wszystkim książką artystyczną. Chcę przez to powiedzieć, że przeczyta ją niewiele osób, ale spodoba się ona tym, którzy ją przeczytają. Nie mam wielu recenzji, ale te, które do mnie dotarły, są pozytywne.
A co jest uniwersalne w mojej opowieści? Cóż, myślę, że każdy – naprawdę każdy – w pewnym momencie swojego życia będzie się musiał pożegnać z ukochaną osobą.
Każdy zna strach przed śmiercią. Myślę, że jest to najbardziej uniwersalne ze wszystkich uczuć, obok zdolności do kochania. Kiedy Dawid stracił głos opowiada o dwóch uniwersalnych emocjach: miłości i śmierci.
Dziewczyna i Murzyn to dyptyk, przedstawiający tę samą historię z różnych punktów widzenia. Czy jest Pani zdania, że historia odchodzenia Dawida mogłaby mieć ciąg dalszy? Dlaczego/ dlaczego nie?
Nie, Kiedy Dawid… nie będzie miał drugiej części. Ta opowieść zatacza koło: rodzi się dziecko, umiera człowiek. Ta opowieść może się skończyć tylko tam, gdzie się zaczęła, i opowiada głównie o naszym cyklicznym czasie: jesteśmy ogniwem w łańcuchu ludzkości. Historia Dawida jest jedną z niezliczonych historii życia tworzących ten łańcuch.
To jego historia. Część druga byłaby bez sensu, bo musiałabym opowiedzieć wszystkie historie wszystkich ludzi, którzy tworzą łańcuch ludzkości.
Do każdej z głównych postaci w Kiedy Dawid… został przypisany wiersz. Dlaczego?
Te wiersze dodają głębszą warstwę znaczeniową do tego, co czują postaci.
To sposób, aby pokierować czytelnika w stronę pewnych emocji.
Jakie są Pani inspiracje literackie i komiksowe?
Życie.
Jakiś czas temu wspominała Pani w wywiadach, że pracuje Pani nad komiksem według scenariusza innego autora. Czy ten projekt się zakończył? Jakie są Pani doświadczenia z pracą według wskazówek innej osoby?
Pracuję nad komiksem według scenariusza Marka Bellido, który został ochroniarzem w hiszpańskim Kraju Basków, aby chronić ludzi przed zamachami ETA i aby móc napisać o tym książkę. W końcu powstał komiks El Salto.
Intensywnie współpracujemy, podoba mi się to, że tym razem nie opowiadam własnej historii. El Salto to męska opowieść, której nigdy nie napisałabym sama. Muszę rysować samochody, pistolety i pościgi, czyli rzeczy, które nie przychodzą mi spontanicznie do głowy. Zamienianie cudzego scenariusza w komiks wypycha mnie ze strefy komfortu i zmusza do rozwoju jako rysownika i jako narratora.
Pracuję teraz nad obrysem tego komiksu. Powinien być gotowy wiosną 2015 r. Książka ukaże się po francusku w wydawnictwie Lombard i po hiszpańsku w wydawnictwie Norma.
Pierwszym Pani komiksem, który poznali polscy czytelnicy, Dziewczyna i Murzyn, opowiadał o związku Belgijki z uchodźcą z Togo, ale w szerszym ujęciu – o problemie wykluczenia i akceptacji. Kiedy Dawid stracił głos jest opowieścią o komunikacji w sytuacji bez dobrego rozwiązania i związanych z nią uczuciach. Jaki temat jest teraz istotny w Pani twórczości?
W tej chwili ważny jest dla mnie terror, ponieważ tworzę komiks o terroryzmie: psychologiczny wpływ terroru na życie zwykłych ludzi, dlaczego ktoś staje się terrorystą, co popycha ludzi do stosowania przemocy…
Link do recenzji Kiedy Dawid stracił głos (tłum. Sławomir Paszkiet): kliknij tutaj
Link do informacji o Judith Vanistendael: kliknij tutaj
Tłumaczenie wywiadu z języka niderlandzkiego: Olga Niziołek, Małgorzata Woźniak-Diederen