(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura
Postmodernizm się skończył, ma się wrażenie. Joost de Vries w tygodniku De Groene Amsterdammer z 13 marca ogłosił koniec czasów świetności Ironii; także w wywiadzie Simone van Saarloos z Nirem Baramen okazuje się, że izraelski pisarz pożegnał się już z postmodernizmem. Baram, który obecnie mieszka w Amsterdamie jako writer in residence, opowiada: „Jeśli istnieje coś, do czego czuję nostalgię, jest tym naiwna wiara w człowieka”.
Ostatnia książka Barama Good People [nieprzetłumaczona na polski – Ł.K.] opowiada o kolaborantach w trakcie drugiej wojny światowej. Przez to, mówi Baram, wepchnięto ją do przegródki „historyczna powieść wojenna”, a jego samego do kategorii „pisarz izraelski”, mimo że znalezienia się w tych kategoriach właśnie chciał uniknąć. Pisarz mówi też o osobowości jako „produkcie wszystkich tych masek”. Jak dotąd słowa te zdają się być typowymi wypowiedziami postmodernistycznego pisarza, ale nagle dochodzi w wywiadzie do dziwnego zwrotu akcji: „Jeśli będziemy w ten sposób kontynuować naszą rozmowę, do niczego nie dojdziemy”, mówi Baram przepytującej go Van Saarloos.
Wtedy okazuje się, że Nir Baram nie jest postmodernistą, którym zdawał się być na pierwszy rzut oka. „Nie da się napisać książki, jeśli częściowo nie odrzuci się tego postmodernistycznego relatywizowania”, dodaje. Charakterystyczny dla postmodernizmu nieustający przymus demaskowania iluzji zdaje się tworzyć w Baramie pustkę. „Kto żyje dla literatury, wybiera iluzje”. Wiara w to, że literatura ma sens jest jedną z nich. „Kiedy rozmawiam z innymi pisarzami o pożytku z fikcji, wszyscy wiemy, że to bullshit”, mówi szczerze Baram. Ale mimo to – pisze. Dlaczego? Wie, że wiara w pożytek z literatury to bzdura, ale w gruncie rzeczy to nie problem. Czy pielęgnowanie iluzji nie jest lepsze niż zatracenie się w bezkresnymi relatywizmie?
Joep Harmsen [tłum. (bardzo frywolne) Ł.K., tekst oryginału tutaj]