(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura
GERDIEN VERSCHOOR (tłum. Olga Niziołek, red. Małgorzata Diederen-Woźniak)
Co roku Dom Kereta określa temat, nad którym pracują przebywający w nim artyści i pisarze. Tegoroczny temat to po niderlandzku „Buren”, na co język polski ma dużo ładniejsze słowo – Sąsiedzi, wymawiane jako somsjedzi. Pojęcie to nabrało także innego, emocjonalnego znaczenia odkąd Jan Gross opublikował książkę pod takim tytułem, w której pokazuje, że w pogromie Żydów w miejscowości Jedwabne aktywny udział brał nie tylko niemiecki okupant, ale także miejscowa ludność polska.
Nie wiem jeszcze dokładnie, jak zajmę się tym tematem. Od czegoś trzeba zacząć, więc umówiłam się z Janem Jagielskim, który od wielu lat jest badaczem w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie. Rozumie mnie w pół słowa: szukam zdjęć, starych zdjęć trzech miejsc przy jednym skrzyżowaniu: Chłodna róg Żelaznej (gdzie mieszkałam w latach 1990-1991), Żelazna róg Chłodnej (1992-2001) i miejsce, w którym będę mieszkać przez najbliższe dwa tygodnie, na trzecim rogu tego samego skrzyżowania (o ile Państwo jeszcze za mną nadążają). Znalazłam się u właściwej osoby. Jagielski przechowuje w grubych teczkach zdjęcia z getta, uporządkowane według ulicy i numeru domu. Ma także niezliczone zdjęcia drewnianej kładki, która łączyła duże getto z małym – na tym właśnie skrzyżowaniu. Przeglądając teczki, zdaję sobie sprawę, że oczywiście wcale nie chodzi mi o budynki ani o most. Chodzi mi o setki, tysiące, setki tysięcy ludzi widocznych na zdjęciach. Pieszo, w tramwaju, w rikszach. Widzę ortodoksyjnych żydów zmuszanych przez niemieckich policjantów do zdjęcia nakryć głowy. Jakaś kobieta zostaje aresztowana i zabrana, tak samo jak chłopczyk, który nie może mieć więcej niż cztery lata. Myślę o matce Etgara Kereta, która urodziła się w Warszawie w 1934 roku, a w czasie wojny trafiła ze swoją rodziną do getta. Podobnie jak wiele innych dzieci potrafiła przez dziury w murach przemycać do wewnątrz getta jedzenie dla swoich rodziców i młodszego brata.
Jan Jagielski zwraca się do mnie na „ty”, co dla pana w jego wieku jest w tym kraju niespotykane. Czuję się tak, jakbyśmy znali się od lat.
– A gdzie teraz mieszkasz? – pyta. – Naprawdę, w Domu Kereta?
Okazuje się, że on mieszka dwie minuty stamtąd, na Krochmalnej. Jesteśmy prawie sąsiadami.
–
Gerdien Verschoor dziękujemy za pozwolenie na publikację tłumaczenia jej tekstu.