Literatura niderlandzka

(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura

Cud z Nowej Huty (1)

JORIS VAN CASTEREN (TŁUM. ŁUKASZ KOTERBA)

foto autor 1 Joris van Casteren

W polskiej Nowej Hucie, zbudowanej niegdyś przez Stalina jako socrealistyczne miasto modelowe, mieszkają obecnie chuligani, bezrobotni i emeryci. Architekt wciąż jest z niej dumny. 

W niedzielę wieczorem stoję w Nowej Hucie na Placu Reagana, nazywającym się niegdyś Placem Centralnym. Mężczyzna w wypłowiałej marynarce odzywa się do mnie po polsku. Odpowiadam po angielsku, że go nie rozumiem. – Me no English – krzyczy mężczyzna.

Bierze mój notes i pisze w nim niepewną ręka „Zdzisław Kępa” – Me Zdzisław Kępa – mówi i uderza się w klatkę piersiową. Z wewnętrznej kieszeni wypłowiałej marynarki wyciąga czereśniówkę. Bierze łyk, ja odmawiam grzecznie.

Kępa dalej mówi po polsku. Pociąga mnie za ramię, idę za nim po szerokiej ulicy. Przed zatłoczonym przystankiem tramwajowym Kępa potyka się o luźną płytę chodnikową.

Przechodzimy pod budynkiem i idziemy w kierunku wąskiej ulicy z mieszkaniami z gankiem. Przy jednym z tych mieszkań dzwoni do drzwi. W domofonie słychać wściekły głos kobiecy. Kępa wskazuje na swoją obrączkę i wykonuje pełen rezygnacji gest.

Rano następnego dnia spotykam mojego tłumacza. Nazywa się Robert i studiuje w Krakowie – Wstydzę się za całą Polskę, a za Nową Hutę w szczególności – mówi Robert. Ma 23 lata i pali cienkie papierosy mentolowe. W kawiarni z wystrojem z czasów komunistycznych wyjaśniam, jaki mam cel – Szukamy ludzi, którzy zbudowali Nową Hutę. Oraz młodych mieszkańców, żeby zobaczyć, jak się tu obecnie żyje.

Robert pyta, jak będziemy nawiązywać kontakty – Będziemy rozmawiać z ludźmi na ulicy, albo dzwonić do drzwi – mówię. – Polacy sobie tego nie życzą – mówi Robert. Według niego Polacy boją się i są nieuprzejmi – Dlatego chcę wyjechać do Ameryki – mówi. Zwrócił się już o stypendium na uniwersytecie w Nowym Jorku.

Wskazuję na mapie miejsca, w które chcę się udać. – Tam zgwałcono w ubiegłym miesiącu studentkę – mówi Robert. Studentka została wywleczona przez skinheadów z autobusu, nikt nie reagował. Kiedy wskazuję inną dzielnicę, Robert mówi, że rządzą w niej fani Hutnika, fanatyczni kibice tutejszego klubu piłkarskiego.

W 1949 roku dziesięć kilometrów na wschód od Krakowa przepędzono chłopów z ich ziem. Z całej Polski przyjeżdżały autobusy pełne byłych żołnierzy, przestępców i bezrobotnych. Przy śpiewach pieśni bojowych budowali miasto dla dwustu tysięcy mieszkańców, z dużą fabryką stali w pobliżu. Nowa Huta, tak miało się to miasto nazywać.

Budowy Nowej Huty domagał się Stalin, ponieważ w Polsce nie było proletariatu. Nowa Huta miała stworzyć proletariat. Fabryka stali miała dostarczyć robotników, którzy mieli żyć wygodnie w nowiusieńkim mieście.

Stalin dał swym poddanym z polskiego PZPR pieniądze. Nowa Huta miała stać się imponującym nowym miastem, lepszym niż pozbawione więzi społecznych nowe miasta na Zachodzie, gdzie nigdy nie miano pewności, czy mieszkańcy przemienią wymarzone ideały w praktykę.

Nowa Huta musiała powstać w okolicach Krakowa. Kraków był ważnym miastem, ale intelektualiści i studenci sprawiali kłopoty. Nowa Huta miała sproletaryzować najpierw Kraków, a później całą Polskę.

Architekci budowali według pompatycznych, dla każdego zrozumiałych zasad socrealizmu. Zaplanowali pięć prostych jak świeca alej, które w formie wachlarza biegły od głównego placu do obrzeży miasta. Pomiędzy alejami stały surowe bloki z klasycznymi ornamentami. Poprzez umieszczenie pomiędzy alejami przecznic, powstały kwartały, które zostały oznakowane numerami od A-0 do D-31.

Wielu robotników przyjechało ze wsi. W nowoczesnych domach kontynuowali swe wiejskie tradycje. Trzymali prosiaki w kuchni i rozpalali ogniska w salonach. Poszczególne grupy walczyły ze sobą. Kobiety pomagały w budowie, na wychowywanie dzieci nie było czasu. W płynącej w pobliżu rzece oraz w fundamentach natrafiano na ciała niemowlaków.

Ryszard Kapuściński (1932-2007) napisał w Nowej Hucie swój pierwszy reportaż. „To będzie pouczająca lekcja. Krzywd, draństwa, bezduszności, zakłamania”, pisał.

Kiedy miasto w połowie lat pięćdziesiątych było gotowe, a huta pracowała pełną parą, w mieście pojawił się spokój. Robotnicy maszerowali każdego ranka ze swych mieszkań do fabryki. Pojawiły się szkoły, żłobki i sklepy. Każdy mógł raz do roku wyjechać na wczasy. Na miejsce przybywały delegacje państw Układu Warszawskiego, by zobaczyć cud Nowej Huty.

Idę z Robertem wzdłuż dzielnicy B-31 do Parku Ratuszowego, gdzie spotykają się emeryci. Na ławeczce siedzi trzech starych mężczyzn. – Zapytaj ich, czy pracowali w hucie – mówię Robertowi. Kiedy Robert mówi, że jestem dziennikarzem, dwóch mężczyzn wstaje i odchodzi.

Trzeci, Zygmunt (81), jednak chce rozmawiać. Jego nos i usta dziwnie się poruszają. – On uważa, że to z powodu chemikaliów, których nawdychał się w hucie – wyjaśnia Robert.

Zygmunt opowiada, że w trakcie wojny wysłano go na roboty do Niemiec. Po wyzwoleniu wrócił bez grosza do Polski. Z tysiącami innych skierowano go w 1948 r. do Nowej Huty. Kopał rowy i pracował jako murarz. Kiedy miasto było gotowe, dostał pracę w fabryce. Wkładał małe metalowe elementy do puszek.

Zygmunt ożenił się z dziewczyną, która też pracowała w fabryce. Przenieśli się do mieszkania w jednym z bloków. Wszystkie mieszkania były tak samo urządzone meblami, które można było nabyć w centralnym magazynie. Architekci tak zaprojektowali bloki, by z okna widać było zawsze inny blok – Dzięki temu każdy miał każdego na oku – mówi Zygmunt. Nie zamierzał długo pozostać w Nowej Hucie. – Chciałem zaoszczędzić trochę pieniędzy i kupić dom na wsi. – Ale nie dało się wiele zaoszczędzić, bo płace były niskie. Kto chciał więcej zarobić, musiał wstąpić do PZPR, wtedy można było awansować. Zygmunt tego nie chciał.

Zygmuntowi urodziła się dwójka dzieci, syn i córka. Każdego miesiąca odkładał nieco pieniędzy, tak aby mogły one w przyszłości studiować. Kiedy syn ukończył 18 lat, Zygmunt chciał, by jego syna przyjęto na Uniwersytet Jagielloński – Usłyszeliśmy, że syn nie zostanie przyjęty, ponieważ nie byłem członkiem partii.

Jego syn został elektrykiem, córka kucharką. Oboje mieszkają nadal w Nowej Hucie, teraz już na swoim. Rok temu zmarła żona Zygmunta, obecnie mieszka sam. Jeśli jest ładna pogoda, idzie do parku. Jeśli jest brzydka pogoda, naprawia radia i odbiorniki telewizyjne innych emerytowanych pracowników kombinatu, którzy tak jak on utrzymać się muszą za mniej niż dwieście euro miesięcznie.

CIĄG DALSZY >>>

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: