Literatura niderlandzka

(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura

Czy krytyka literacka ma jeszcze sens?

elsbeth_etty-wiki

– To jest najgorsze: przez te gwiazdki recenzje stają się zbyteczne – mówi Elsbeth Etty, recenzentka wpływowego dziennika NRC, w drugiej części rozmowy z pisarzemowia.nl. Czy krytyka literacka ma w XXI wieku jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Kto zna holenderski krajobraz literacki lepiej niż recenzentka, która od kilku dekad śledzi wydarzenia na tym polu? Poznała kilka pokoleń pisarzy, a jako dziennikarka dodatku Książki w renomowanym dzienniku NRC Handelsblad od lat czyta (prawie) wszystko, co opublikowano w języku niderlandzkim i warte jest krytycznej lektury.

Pierwsza część wywiadu z Elsbeth Etty, jedną z najbardziej wpływowych holenderskich recenzentek literackich, znajdą Państwo tutaj. Dziś część druga.

Powstaje nowa forma krytyki

Etty nie ma złudzeń co do ograniczonego wpływu, jaki mają dziś recenzenci. – Wielu ludzi w ogóle nie czyta recenzji w poważnych gazetach. Jeśli jednak pisarz pojawi się w De wereld draait door [wieczorny talk-show w holenderskiej telewizji publicznej, niedawno nagrodzony Translatorskim Diabłem – Ł.K.], wtedy jego książka może liczyć na dobrą sprzedaż.

DWDD

Czy fakt, że występy w telewizji mają większy wpływ na sukces książki niż recenzje, nie jest dla krytyka frustrujący?

– To po prostu rzeczywistość i wydaje mi się, że będzie już tylko gorzej. Na całym świecie z gazet i tygodników znikają dodatki literackie i strony o literaturze. Będzie tego coraz mniej i mniej – mówi recenzentka NRC.

Znaczenie papierowej gazety maleje, ale Etty uważa, że na naszych oczach powstaje nowa forma krytyki, w Internecie.

– Ona będzie bardziej specjalistyczna. Ludzie, którzy naprawdę są zainteresowani literaturą będą sobie udzielać porad i kto wie, co jeszcze pięknego z tego wyniknie. Powstaną klubiki, które będą się zajmować analizowaniem i interpretacją literatury, czy nawet robieniem filmów na ten temat. Dziś mamy do dyspozycji tak wiele innych, nowych środków, by zainteresować ludzi literaturą. Uważam, że krytyka literacka, jaką znamy dziś z gazet i czasopism, jest gatunkiem na wyginięciu.

Logo_NRC_Handelsblad

Etty widzi to nawet we własnej redakcji.

– Także w NRC przeszliśmy z 16 na 14 stron o literaturze i musimy zamieszczać więcej obrazków. Postąpiono tak mimo, że przekonywaliśmy dyrekcję, że piszemy dla czytelników, którzy chcą czytać, a nie oglądać.

Pierwszy raz Elsbeth Etty

Etty napisała już setki recenzji, a obecnie pisuje jedną, dwie tygodniowo. Czy przypomina sobie jeszcze swoją pierwszą recenzję?

– Zaczęłam karierę dziennikarską De Waarheid [komunistyczny dziennik – Ł.K.], gdzie byłam redaktorem działu zagranicznego – mówi.

– Następnie pracowałam jako wolny strzelec i opublikowałam pierwszą recenzję we Vrij Nederland o Anji Meulenbelt. Napisałam tam, że autorka musiała się bardzo mocno inspirować Simone de Beauvoir. Ku mojemu szczeremu zdziwieniu wydawca wysłał mi później kopertę z recenzjami książki i autorzy wszystkich omówień w mniejszym lub większym stopniu przepisali mój tekst. Najzabawniejsze było to, że wszyscy oskarżali Anję Meulenbelt o plagiat i jednocześnie sami plagiatowali mój tekst! W tamtych czasach Vrij Nederland było jeszcze bardzo ważnym czasopismem i opublikowanie tam recenzji było czymś.

Simone_De_Beuvoir Simone de Beauvoir

Etty nie zawsze sama wybiera książki, które omawia.

– Nie mam na tym polu pełnej swobody wyboru. Arjan Fortuin, szef działu literackiego, ustala kto co recenzuje. Pyta na przykład: za tydzień ukazuje się nowy Oek de Jong, chcesz to? To bardzo gruba książka, masz na to czas? Zawsze to omawiamy. Dostajemy też książki, których nie zamawialiśmy i wtedy pyta mnie, czy nie chcę ich przejrzeć i czy nie ma tam książek, które chciałabym zrecenzować lub też które nadają się do omówienia.

Tego, czy dana książka jest na fali, nie biorę pod uwagę, przekonuje Etty.

– Inni recenzenci mają taką skłonność, ale ja nie chcę tak postępować. Jest więc książka, o której wszyscy mówią, z entuzjastycznym tekstem na tylnej stronie okładki i oni chcą ją właśnie dlatego skrytykować. Mówię: sformułuj najpierw własną opinię i później sprawdź, czy pokrywa się z opinią innych. Jest pełno książek na temat których można, czy wręcz trzeba, polemizować, ale róbmy to w ramach osobnego gatunku dziennikarskiego. Nie lubię, kiedy wykorzystuje się recenzję jako pretekst do polemiki z innym recenzentem. Zrozumiałeś tę książkę całkowicie opatrznie.

Recenzja to nie polemika

Recenzent może być fanem danego pisarza lub odwrotnie: może autora nie znosić. Dlatego Etty jest przeciwniczką „specjalizacji” w recenzowaniu.

– Jeśli zawsze ten sam dziennikarz pisze o tym samym autorze nie jest to z pożytkiem ani dla recenzenta, ani dla recenzowanego– mówi. I podaje przykład.

– Bardzo pozytywnie omówiłam debiut Joosta de Vriesa i dlatego jego nowa książka automatycznie trafiła do mnie. Także wydawca nieproszony przesłał mi tekst jeszcze przed publikacją. Również w redakcji mówili: jesteś przecież wielkim wielbicielem Joosta van de Vriesa. Odpowiedziałam: dlatego właśnie niech ktoś inny zajmie się tą książką. Być może spojrzy na nią zupełnie innym okiem niż ja.

clausewitz

– Jeśli jakąś książkę zrecenzowałam negatywnie jest to dla mnie jeszcze ważniejsze, by to ktoś inny w redakcji recenzował kolejną książkę tego autora. Być może ten inny dziennikarz pomyśli: ta Etty jest szalona, ona kompletnie nie widzi, jak dobre pióro ma ten autor.

Recenzowanie to też zawód, rzemiosło. Jak pracuje Etty?

– Kiedy czytam książkę po raz pierwszy robię notatki na marginesie i notuję pytania przy fragmentach, które wydają mi się istotne. Przy drugim czytaniu sprawdzam, czy znam już odpowiedź na te pytania.

– Właściwie to czytam książkę dwa razy czy, by być dokładną, półtorej razu. Najpierw całość, a później jeszcze raz fragmenty, przy których zanotowałam, że ich nie rozumiem, że są słabe, że są piękne albo że nie wiem, jaka jest ich rola w powieści czy jak są zbudowane.

Etty, Hemmerechts, Allas i Van Lieshout Elsbeth Etty (pierwsza z lewej) na festiwalu Writers Unlimited 

Zanim zabiera się do pisania własnego tekstu, Etty z zasady nie czyta innych recenzji danej książki.

– Z dwóch powodów. Po pierwsze, najchętniej chcę być „tą pierwszą” i zaprezentować całkowicie własną interpretację. Po drugie, jeśli przeczytam dobrą recenzję napisaną przez dziennikarza innej gazety, który przedstawia trafną interpretację i celnie zauważa pewne rzeczy, wtedy nie mam już poczucia, że te uwagi mogą być także moje i nawet nie wiem, czy jestem w stanie wyrazić je własnymi słowami. Więc staram się nie czytać recenzji książek, które sama będę omawiać. Czasami oczywiście nie jest to możliwe. Wtedy jednak ta czyjaś opinia siedzi mi już w głowie i to nie jest przyjemne uczucie. Staram się też już nie wracać do przeczytanej recenzji.

Przeciwko gwiazdkom i kuleczkom

Jej opinia na temat systemu gwiazdek  nie jest zaskakująca.

– To straszne. W NRC Handelsblad teraz też to robimy, u nas nazywa się to kuleczkami. Robi się problem, jeśli ktoś napisze ładną powieść debiutancką i dostanie cztery gwiazdki, a w tym samym wydaniu gazety nowe tłumaczenie Czarodziejskiej Góry Manna też dostanie cztery gwiazdki. To właściwie absurdalne. Największą wadą tego systemu jest to, że czytelnicy – ja także – patrzą najpierw na liczbę gwiazdek czy kuleczek. Tak też się dzieje w przypadku recenzji filmowych. Powoli uświadamiam sobie, że redaktor naczelny najchętniej widzi recenzje z jedną albo pięcioma gwiazdkami. Chce, by gazeta się sprzedawała.

IMG_2808

Najgorsze jest to – ciągnie Etty – że o skomplikowanej czy ciekawej książce można napisać bardzo interesujący tekst, ale przyznać jej tylko dwie czy trzy gwiazdki. I ludzie wtedy tego nie czytają. Przez gwiazdki recenzje stają się zbyteczne.

Z gwiazdkami czy bez, w niderlandzkiej prasie nadal pisują solidni recenzenci. Recenzje czyjego pióra Etty czyta najchętniej?

– Wszystkich recenzentów NRC – śmieje się.

– Poza NRC cenię np. Hansa Boumana, który pisze o literaturze anglojęzycznej w de Volkskrant. Jeśli chodzi o recenzentów literatury niderlandzkiej to Marję Pruis z de Groene Amsterdammer. Nawet jeśli często się z nią nie zgadzam, czasem kompletnie. Także Joosta de Vriesa z de Groene Amsterdammer uważam za dobrego recenzenta.

Koniec drugiej części rozmowy z Elsbeth Etty. Część pierwsza – TUTAJ. W kolejnej części Etty opowie m.in. o sztuce rozmowy z pisarzami oraz najtrudniejszym wywiadzie, jaki w życiu przeprowadziła.

Tekst całości wywiadu w języku niderlandzkim tutaj

Rozmawiał Łukasz Koterba, Joep Harmsen

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: