(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura
Dzisiejszy odcinek mojego alfabetu jest raczej nietypowy, bo poświęcony artyście, w którego książkach ilość słów jest minimalna. Brecht Evens, rysownik komiksów i ilustrator, ma na swoim koncie Nachtdieren (dosłownie Nocne zwierzęta – nie mylić z noszącą ten sam tytuł książką Patrycji Pustkowiak!), czyli książkę, w której jedyne słowa są tytułami zawartych w niej opowieści… a oprócz tego siedem innych albumów, w których znalazło się już więcej wyrazów. Ergens waar je niet wil zijn przyniosło Evensowi nominację do „Oskara dla rysowników komiksów” – Eisner Award.
Dlaczego zdecydowałam się wybrać Brechta Evensa na reprezentanta litery E? Co on w ogóle robi na stronie o literaturze? Odpowiedź jest prosta: za pomocą słów i obrazów Brecht Evens opowiada historie. Historie o wyjątkowej, surrealistycznej atmosferze. Historie dynamiczne, ale tak gęste i pełne szczegółów, że można do nich wracać wielokrotnie. Historie, które po przeczytaniu – a w przypadku Nachtdieren raczej po obejrzeniu – pozostają wieloznaczne i zapraszają do własnych interpretacji.
Kiedy Evens decyduje się na wprowadzenie dialogów, to czyta się je z przyjemnością, mimo że sam Evens pozostaje raczej sceptyczny co do swoich umiejętności w tym zakresie. W wywiadzie dla belgijskiego dziennika De Morgen mówił: „bardzo trudno jest mi tworzyć dialogi ludzi, którzy się lubią i dobrze się ze sobą dogadują. Mam raczej ucho do żenujących, niezręcznych rozmów. Może to znaczy, że jestem po prostu małym parszywcem.” W Ergens waar je niet wil zijn ten „mały parszywiec” oddaje za pomocą słów atmosferę, której w jakimś momencie życia doświadczył chyba każdy: nieudanej imprezy. Dialogi o niczym przeplatają się z oczekiwaniem na gwiazdę wieczoru i dramatycznymi nawoływaniami do picia kolejnych kolejek… a cała fabuła odrealnia się (i nabiera barw!) w chwili, gdy czytelnik przenosi się do surrealistycznego Disco Harem.
Panowie, panie, wydawcy: czytajmy, oglądajmy, wydawajmy! Warto.
Część czwarta: D jak… Renate Dorrestein