(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura
GERDIEN VERSCHOOR (tłum. Olga Niziołek, red. Małgorzata Diederen-Woźniak)
Dla mnie to jest dowód: dobry architekt potrafi zaprojektować na 14 metrach kwadratowych kompletne mieszkanie, w którym człowiekowi nie dokucza klaustrofobia. Kiedy wchodzimy do Domu Kereta – przez wejście przy dużym parkingu ze śmietnikami i grupką wymęczonych alkoholików – metalowe schody prowadzą nas na górę. Na szczycie schodów znajduje się właz. Na wprost salon (2 m2) ze stołem i dwoma krzesłami. Zaraz za nim: kuchnia (2 m2) z elektryczną kuchenką i lodówką. A za nią: połączenie prysznica z toaletą (2 m2). Trzeba się szybko odwrócić i zamknąć właz, żeby nie spaść ze schodów.
Właz stał się podłogą, po której można przejść do kącika wypoczynkowego z poduchą do siedzenia (3 m2). Dwa kroki do tyłu po podłodze-włazie i drabina prowadzi nas do sypialni połączonej z gabinetem (5 m2). Na biurku mieści się spory laptop, a obok znajduje się miejsce na książki i zdjęcie dziadka Kereta. Jakiś pisarz większy ode mnie siedziałby teraz z kolanami przy północnej ścianie domu. Odsuwając krzesło do tyłu, dotyka się ściany południowej. Na lewo od biurka jest łóżko.
Gerdien Verschoor, fot. Grzegorz Krzyżewski, Warszawa
Są też okna, które da się otwierać. Cała Warszawa jest wyperfumowana kwitnącymi akacjami, więc pachnie tu wspaniale. Jest szklany dach, dzięki czemu jest dosyć światła nawet w nocy, kiedy olbrzymie reflektory oświetlają pobliską reklamę ścienną, a przy okazji też Dom Kereta. Cieszę się, przy tym świetle można czytać całą noc.
Oczywiście nie można tu postawić regałów na książki. Ani mieć zbyt wielu ubrań. Ani, zaczynając rano pisać, zastanawiać się, dlaczego nie można znaleźć czcionki Szuni, której miałam ochotę dzisiaj użyć. Bo Szuni to nie jest żadna czcionka, tylko pijący piwo krasnoludek z opowiadania Etgara Kereta.
–
Gerdien Verschoor dziękujemy za pozwolenie na publikację tłumaczenia jej tekstu.