(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura
[Fragment książki W Rzymie jak w domu autorstwa Rosity Steenbeek]
Wychodzę, żeby napić się kawy i zrobić zakupy. Niebo jest nieskazitelnie błękitne; dopiero wybiła dziesiąta, a już zrobiło się bardzo ciepło. Nigdy nie przestanę zachwycać się pięknem i niezwykłością mojej uliczki. Jest niezbyt długa i raczej wąska, ale stoi tu wiele okazałych palazzi, wszystkie mają imponującą historię. Kupowanie pasty do zębów lub chleba w takim otoczeniu jest przeżyciem.
Po sąsiedzku znajduje się casa del Burcardo. To jeden z nielicznych gotyckich budynków w Rzymie, po wielu latach z fasady wreszcie zdjęto rusztowania. Jest głęboko czerwony i ma kolorowe okna witrażowe, w których stoją skrzynki z kwiatami. W gmachu mieszczą się biblioteka teatralna, muzeum teatru i sekretariat stowarzyszenia pisarzy i wydawców.
Muszę się tam niedługo wybrać, żeby zobaczyć rękopisy i autograf dziadka Pirandella. Bibliotekarz opowiadał mi, że kamienicę zbudowano pod koniec piętnastego wieku na zlecenie Johannesa Burckardta, biskupa pochodzącego ze Strasburga, zaufanego wielu papieży, między innymi Aleksandra VI. Strasburg to po łacinie Argentoratum; nazwa placu Largo di Torre Argentina nie ma nic wspólnego z Argentyną, ale odnosi się do zburzonej dawno temu wieży tego budynku.
Rusztowania ustawiono przy Chiesa del Sudario. W kościele tym przechowywano chustę, którą Jezusowi ocierano pot z czoła. Przez długi czas chodziła tam włoska rodzina królewska, Craxi, przywódca partyjny socjalistów i wieloletni premier Włoch, zamknął jednak świątynię przed pielgrzymującymi do niej rojalistami. Z tego, co widać, kościół rozpoczyna nowe życie. Elewację maluje się z zapałem, a Craxi przebywa w bezpiecznej odległości, w tunezyjskim raju, gdzie cieszy się życiem i szasta zdefraudowanymi pieniędzmi.
Trwają prace renowacyjne w budynku naprzeciwko, zaprojektowanym przez Rafaela Palazzo Vidoni. Nocował tutaj Karol V Habsburski. Wyobrażam sobie, jak cesarz przechodził tędy w drodze do kościoła Świętego Juliana, żeby odwiedzić Flamandów. W końcu urodził się w Gandawie. Sant’ Andrea della Valle, kościół, w którym rozgrywa się jeden z aktów Toski, wydobył się już spod plastikowych zasłon.
Zawsze, kiedy spotykam na mojej ulicy listonosza, zaczyna on śpiewać arię z tej opery, a kiedy trafi am na niego przy Teatro di Roma, śpiewa coś z Cyrulika sewilskiego, którego premiera miała miejsce właśnie tutaj.
To, że te kamienice stoją w pobliżu mojej ulicy, jest zupełnym przypadkiem, niemniej każda ulica w Rzymie ma jakąś historię.
tłum. Małgorzata Woźniak Diederen
[zamieścił Ł.K.]