(Rozmowy) o współczesnej literaturze niderlandzkiej – strona prowadzona przez Fundację Literatura
Fragment książki W tramwaju (Op de tram) holenderskiej dziennikarki Jorie Horsthuis (tłumaczenie Olga Niziołek).
Wydawnictwu Ambo/Anthos i autorce dziękujemy za pozwolenie na publikację fragmentu W tramwaju.
W TRAMWAJU (FRAGMENT)
LIPIEC
– Nic z tego nie rozumiem. Gdzie ja położyłem to ustrojstwo?
André chodzi w tę i z powrotem po biurze. Zgubił swój pendrive.
– Teraz będę musiał wszystko zapisać ręcznie, a potem wstukać w komputer. Bez sensu.
Czekam przy biurku, aż André skończy poszukiwania. Dzisiaj mam pierwszą rozmowę ewaluacyjną, standardowo przeprowadzaną pół roku po rozpoczęciu pracy w GVB. Nie widziałam André na oczy od czasu spotkania wprowadzającego. Ani razu. Dziwne – jest moim bezpośrednim przełożonym.
– Znasz różnicę między rozmową oceniającą a rozmową ewaluacyjną? – pyta.
I wtedy dzwoni telefon.
– André! Znów zapomniałeś wyłączyć komórkę! – strofuje sam siebie, ale odbiera, bo to może być coś ważnego.
– Dobrze. O czym mówiliśmy? – pyta kilka minut później, po zakończeniu rozmowy.
– Rozmowa oceniająca a rozmowa ewaluacyjna – podpowiadam.
– Tak, właśnie. W rozmowie oceniającej biorą udział dwie strony, w rozmowie ewaluacyjnej jedna. W tym wypadku oznacza to, że ja mówię, a ty słuchasz.
Na stole leży lista zawierająca kategorie oceny. André przechodzi je po kolei.
„Jorie mówi po holendersku płynnie i bezbłędnie” – notuje pod hasłem „komunikacja”. „Komunikuje się na różne sposoby, na przykład mailowo, telefonicznie i osobiście”. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek dzwoniła do André, a na mail w sprawie urlopu i nadgodzin, który ostatnio mu wysłałam, nie otrzymałam odpowiedzi. Nie otrzymałam jej też dwa tygodnie później, kiedy mu o tym przypomniałam. Decyduję się nie reagować, odbywamy w końcu rozmowę jednokierunkową.
– Jorie nie ma problemów z przegrywaniem. Dobrze radzi sobie z agresją.
Moje zdziwienie jest zbyt wielkie i odzywam się, zanim zdążę pomyśleć:
– Skąd wiesz?
André unosi wzrok znad kartki.
– Nie miałaś jeszcze do czynienia z agresją, prawda?
Opowiadam mu, że spotkałam raz nieprzyjemnego pasażera, który zaczął mnie wyzywać.
– I co, straciłaś kontrolę? Albo przejmowałaś się tym i nie mogłaś w nocy spać?
Potrząsam głową.
– No, i właśnie to mam na myśli.
„Jorie szybko podnosi się po porażkach”, notuje.
– Mogę zrobić kilka błędów – mówi André, kiedy zauważa, że patrzę, jak pisze. – Ty pewnie lepiej byś sobie z tym poradziła. Piszesz, prawda? Ostatnio też ci się zdarza?
Opowiadam, że oprócz pracy w tramwaju zajmuję się głównie redakcją tekstu w tygodniku De Groene Amsterdammer.
– Takie lewicowe pisemko? – pyta.
Zdaje się, że to jest pytanie retoryczne, André nie oczekuje odpowiedzi.
„Jorie ubiera się schludnie i zgodnie z zasadami obowiązującymi w GVB. Punktualnie rozpoczyna pracę w tramwaju. Zna wartości panujące w GVB i działa w tramwaju proaktywnie. Inni pracownicy chętnie z nią współpracują. Jorie samodzielnie rozwiązuje problemy, z wyjątkiem sytuacji, w których naprawdę potrzebuje wsparcia przełożonego. Wtedy nie waha się poprosić o pomoc.”
Unoszę brwi.
Nie, żebym kiedykolwiek prosiła go o pomoc, ale André jest przekonany, że zrobiłabym to w razie potrzeby.
– Mam rację czy nie mam? Kwestia znajomości ludzi – mówi, widząc mój zdumiony wzrok. – A na ludziach to ja się akurat znam.
Czy rozmawiał z moimi kolegami z pracy? Czy w tramwaju pojawił się mystery guest? André potrząsa głową.
– Sprawdziłem tylko w systemie, czy nie było na ciebie żadnych skarg, czy się nie spóźniasz i nie chorujesz. Nic nie znalazłem.
Przychodzi kolej na część „depozyt”. André oblicza, ile pieniędzy i kart chipowych znajduje się w moim posiadaniu i prosi, żebym mu je przekazała. Poprzedniego wieczoru kilkakrotnie przeliczałam nerwowo, czy wszystko się zgadza. Zabrakło sześciu euro, więc dorzuciłam je z własnej kieszeni. Niechętnie, bo tak naprawdę uważam za idiotyczne to, że pomyłki przy sprzedaży biletów są moim problemem. Zdarza się, że jako konduktorka dokonuję jednego dnia ponad stu transakcji – licząc w pamięci i pod presją pasażerów, stłoczonych przed moją kabiną i zadających pytania. Oczekiwanie, że człowiek nigdy się nie pomyli, jest niemalże nieludzkie.
André wylicza co do centa mój stan posiadania i wprowadza dane do laptopa. Program informuje, że mam 2,30 euro za dużo. Nie umiem wyjaśnić, jak do tego doszło.
– To nic wielkiego – mówi André. – Dopuszczamy margines dziesięciu procent.
Potrafię sobie wyobrazić, że w ten sposób powstają długi, które podobno mają niektórzy pracownicy: widocznie od czasu do czasu można zabrać kilka euro z depozytu.
– Dopiero kiedy różnica przekroczy pięćdziesiąt euro, wdrażamy procedurę rozliczeniową – wyjaśnia André. – W ratach potrącamy kwotę z pensji. Zawsze trzeba oddać, więc uważaj, żebyś nie wpadła w problemy.
Zamyka swój komputer i przechodzi do części „wnioski”. „Jorie jest schludna i przyjaźnie nastawiona do klientów. W ocenianym okresie brak uwag. Jeśli nic się nie zmieni, Jorie z pewnością otrzyma umowę o pracę na czas nieokreślony”. Odkłada pióro i patrzy na mnie wesoło.
– Pewnie pasuje ci taka ocena, co?
Nieśmiało kiwam głową.
– Pamiętaj tylko, że to nie jest gwarancja stałej umowy – mówi André, ściskając moją rękę na pożegnanie. – Minęło dopiero pół roku, wszystko się jeszcze może wydarzyć. Tak trzymaj.
Więcej o książce i jej autorce.
Więcej o Oldze Niziołek.
Wydawnictwu Ambo/Anthos i autorce dziękujemy za pozwolenie na publikację fragmentu W tramwaju.
—
Pozostałe fragmenty:
—
(zamieścił Ł.K.)